Alkohol

Armenia słynie z koniaku Ararat. Wypiłem, z ciekawości, kielona, może 15. Słodkie to, ale i tak niedobre. Prawdziwy Słowianin nie pije koniaku, tylko czysty spirytus.

Jeśli chodzi o piwo, to nie spotkałem tu jeszcze ciemnego lokalnego piwa. Na rynku dominuje Kilikia, Ararat (jakże by inaczej), Gyumri i – najlepsze – Koytak. Kosztują ok. 400 AMD, w pubach 700.

Można jednak bez problemu dostać piwo zagraniczne, jak rosyjską Baltikę, czy czeskiego, ciemnego Kozela. Bardzo mnie to śmieszy, że w pubie w centrum miasta (polecam Hemingwaya) w kraju oddalonym od Czech o pierdyliard kilometrów i z dwiema granicami zamkniętymi dla towarów, butelkę Kozela mogę dostać za 900 AMD, czyli z grubsza za tyle co we Wrocławiu.

Jeśli chodzi o mocniejsze trunki niż piwo, to polecam ormiańskie wino z granatów oraz abchaską czaczę z winogron, a także karabaskiego samogona z morwy. Przy piciu tych wódek trzeba jednak uważać, bo są, bestie, bardzo, bardzo mocne (60-80 proc.).
Raz o tym zapomniałem i… no, więcej razy o tym po prostu nie zapomnę.

PS. Wspaniałe jest to, że samogona można kupić “spod lady” w niemal każdym sklepie na prowincji, a także w knajpach, co widać na załączonym obrazku:

20130626_224151

This entry was posted in Armenia, Gruzja and tagged , , , , , , , . Bookmark the permalink.

Leave a comment